środa, 30 kwietnia 2014

Mary Westmacott (Agatha Christie) "Niedokończony portret"

Mary Westmacott
(Agatha Christie)
"Niedokończony portet"
264 strony
Celia od dzieciństwa była typem romantycznym, uczucia w jej życiu odgrywały cały czas najważniejszą rolę. Otoczona olbrzymią miłością przez rodziców nie wyobrażała sobie, by życie mogło wyglądać inaczej. W

Celia wyrasta na osobę niezwykle wrażliwą, nieśmiałą i nie bardzo wierzącą w swoje możliwości - zawsze przecież znajdzie się ktoś kto na przykład lepiej od niej śpiewa lub po prostu lepiej wygląda (tak bardzo marzyła, by w końcu mieć w odpowiednich miejscach krągłości). Ciekawe to, gdyż wychowywała się w domu, w którym była szczerze zachęcana do podążania własnymi drogami po to by znaleźć swoje miejsce na ziemi. Pomimo licznych kompleksów wielu mężczyzn rusza na podbój jej serca, jednak Celia wiele oświadczyn odrzuca.

W końcu wychodzi za mąż i wierzy głęboko, że to uczucie jak i szczęście młodej pary będzie trwało wiecznie. Jak się okazuje nic bardziej mylnego...
Dermot początkowo sprawiający wrażenie zakochanego bardzo szybko odkrywa swoje prawdziwe ja, człowieka absolutnie pozbawionego potrzeby mówienia o uczuciach czy okazywania ich. Dla niego liczy się kariera, pieniądze i golf. Gdy pojawia się na świecie córka Judy, Celia ma nadzieję że uda jej się z dziewczynką stworzyć tak wspaniała relacje jakie ona miała z własną mamą Miriam. Niebawem okazuje się, że córka jest wierną kopią ojca pod każdym względem i więź o jakiej Celia marzyła nie ma szans na zaistnienie. Pewnego dnia Dermot postanawia odejść od żony i żąda szybkiego rozwodu...


Nie czytałam jeszcze "Autobiografii" Agathy Christie, ale ta powieść ma wiele wątków zaczerpniętych z życia samej autorki. Przejmująca to historia mówiąca głównie o różnych odcieniach miłości: do mamy, do męża a w końcu do córki. Każde z uczuć ważne, a takie odmienne. I dużo tam nieszczęścia, bo człowiek wrażliwy w zetknięciu ze światem pozbawionym naturalnych uczuć nie ma wyjścia tylko jest skazany na cierpienie.

To jak dla mnie trzecia "niekryminalna" powieść Agathy, choć najsmutniejsza to według mnie najlepsza.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Maria Ulatowska "Sosnowe dziedzictwo"

Maria Ulatowska
"Sosnowe dziedzictwo"
296 stron
Anna Towiańska niespodziewanie staje się spadkobierczynią posiadłości "Sosnówka" w Towianach. W Warszawie nic jej nie trzyma - rodzice nie żyją, z mężem się rozwiodła, a pracować jako korektorka w wydawnictwie może gdziekolwiek. Postanawia pojechać i sprawdzić co też jej los w spadku pozostawił. Tak oto trafia do maleńkiej miejscowości i poznaje niesamowitych ludzi, którzy ze zrujnowanego dworku pomagają jej stworzyć ciepły dom.

O ile historia "dziedziczki" jest mocno bajkowa, mnie spodobał się o dziwo wątek wojenny - dowiadujemy się w jaki sposób Towiany znalazły się w rękach Anny. Jest to przejmująca historia rodziców - zarówno biologicznych jak i tych przysposobionych - którzy dla dziecka są w stanie zrobić wszystko. Jest też tajemniczy sejf, do którego zaginął przed laty klucz. Ale przede wszystkim to opowieść pełna miłości.

Maria Ulatowska
Historia nie powala, jest przyjemna i czyta się szybko. Jak dla mnie troszkę za słodka i pomysł już nie taki nowy. Irytowały zbyt liczne jak dla mnie zdrobnienia (chyba dlatego, że sama miałam okres ich nadużywania i ciężko mi się było tego nawyku oduczyć) i przedziwna maniera robienia z ludzi przyjaciół już pod czas drugiego spotkania. Dla mnie przyjaźń to mimo wszystko długi proces, a nie efekt wypicia 2 kaw i zjedzenia ciacha razem. Może i tak można :).

Maria Ulatowska zadebiutowała tą powieścią. I jako debiut muszę przyznać całkiem miła pozycja. Sama autorka to z wykształcenia prawnik specjalizujący się w prawie dewizowym. Pisać zaczęła na emeryturze - świetny pomysł na nową drogę życia! Z tego co się orientuję książek po "Sosnowym dziedzictwie" napisała już parę, łącznie z kontynuacją historii bohaterów poznanych w Towianach. A że styl przyjemny i ogólne wrażenie pozostało dobre, jestem pewna, że sięgnę po kolejne książki pani Marii.

Wyzwania: Polacy nie gęsi...Przeczytam tyle ile mam wzrostu.

wtorek, 22 kwietnia 2014

Kiera Cass "Rywalki"

Kiera Cass
"Rywalki"
336 stron
Zdarzało mi się i owszem w książce się zaczytać, ciężko mi ją było odłożyć i zająć się codziennymi obowiązkami. Z przyjemnością wyczekiwałam wieczoru, kiedy mogłam kontynuować lekturę i zagłębić się w dalsze losy bohaterów. Z tą książką było inaczej... Zabrałam się za nią czy ja wiem chyba koło 1 po południu. I przepadłam... Wszystko i wszyscy poszli w odstawkę, a że dzień był wolny, a pogoda paskudna mogłam się oddać lekturze bezgranicznie.

Rzecz dzieje się w kraju zwanym Illéa powstałym na gruzach dawnych Stanów Zjednoczonych (te zdążyły w przeszłości przegrać wojnę i dostać się pod chińską dominację jako Chiński Stan Ameryka). W nowym kraju rządzi król i królowa, którzy mają syna. I to jest zaczątek całej historii bowiem książę Maxon poszukuje małżonki. Zatem rusza w całym kraju wielka selekcja. Żeby było sprawiedliwie szanse ma każda panna między 16-18 rokiem życia wywodząca się najróżniejszych środowisk. Społeczeństwo jest bowiem podzielone na specyficzne klasy: w zależności od tego jakim jesteś numerem takie możesz mieć życie. I tak najwyższy stopień zarezerwowany dla władców to Jedynka, Ósemki to margines społeczny. Bohaterka, której losy dane mi było śledzić  - America Singer - była Piątką (do tej grupy należą artyści, muzycy, malarze, rzeźbiarze itp).

America (zwana też Ami lub Mer przez jednego "specjalnego" chłopaka) jest zakochana w Aspenie, człowieku należącym do niższej klasy Szóstek - sług. Planują być razem, choć związki między klasami nie są popularne, wyższy numer traci swój status. Piątki już żyją na granicy, często nie dojadają, mają finansowe problemy. Szóstki mają gorzej, chodzą głodni i ciężko harują na życie. Jednak serce nie sługa i Ami chce tylko i wyłącznie być z Aspenem. Ten jednak namawia ją do zgłoszenia się w Eliminacjach. Gdyby udało jej się trafić do pałacu choć na chwilę, polepszyła by tym finansową sytuację rodziny no i miałaby okazję najeść się do syta... Ami absolutnie nie wierząc w swoje szanse zgłasza się i o dziwo zostaje jedną z 35 kandydatek, które "zawalczą" o księcia :).

Tu przerwę moje spostrzeżenia, America trafia bowiem do pałacu i zaczyna żyć jak w reality-show. W tym wszystkim nawiązuje swoistą rodzaju przyjaźń z samym księciem i jest jej wszędzie pełno. Jeśli macie ochotę się przyjemnie rozerwać przy lekturze to gorąco polecam. Książkę skończyłam czytać o 1:25 w nocy (specjalnie spojrzałam na zegarek) i byłam wielce zawiedziona, że to dopiero była część I, a kolejna dopiero w czerwcu... Jak mnie przyciśnie przeczytam po angielsku :).

Kiera Cass
Kiera Cass to urodzona w 1981 roku amerykańska pisarka.  Zasłynęła głównie trylogią "Slection", której pierwszy tom miałam okazję przeczytać. Chciała być aktorką, potem studiowała coś związanego z muzyką. Sama pisze o sobie, że nigdy nie umiała się modnie ubrać i nie bardzo orientowała się w tym co aktualnie jest na topie. Nie przeszkodziło jej to w stworzeniu bardzo poczytnej serii chyba młodzieżowej z gatunku lekkiego sci-fi (bo jednak wydarzenia dzieją się już po IV wojnie światowej). Jest mamą 2 dzieciaków i wspomina, że wolny czas dzieli między YouTube, twittera i jedzenia ciast :). Bardzo swojsko, nieprawdaż?



sobota, 19 kwietnia 2014

Izabela Sowa "Podróż poślubna"

Izabela Sowa
"Podróż poślubna"
240 stron
Oj, tym razem sobie poużywam, bo nie pamiętam kiedy czytałam takiego za przeproszeniem gniota. Nie uważam się za osobę wybitną, ale nie jestem również umysłowo ociężała, a po przeczytaniu tej pozycji miałam tylko jedno pytanie "ale przepraszam bardzo, o co tu chodzi?". Nie mam w zwyczaju zostawiać książek niedoczytanych i zawsze jednak się łudzę, że przy słabej pozycji coś fajnego się wydarzy na kolejnej stronie i w ogólnym rozrachunku nie będzie tak źle :).

Jest kobieta po 30-stce o jakże oryginalnym imieniu Paloma (tak naprawdę ma na imię Agata, ale woli używać tego drugiego żywcem wyjętego z brazyliskiej telenoweli). Oczywiście to kobieta sukcesu pracująca w korporacji na kierowniczym stanowisku. Wymaga od życia wiele, bo przecież jest tego warta. Ciągle się samodoskonali połykając niezliczone książki - poradniki z gatunku "wiem co zrobić, by odmienić życie na jeszcze lepsze niż jest". A Paloma ma problem, bo wyszła niespełna miesiąc temu za mąż na Norberta (oczywiście on też pracuje w korporacji jako PR-owiec tym razem) i dotychczas nie zaproponował, aby młoda para wyjechała w podróż poślubną. Paloma widzi, że świeżo poślubiony mąż skrywa jakąś tajemnicę związaną z przeglądanymi przez niego zdjęciami i wcześniejszymi podróżami po świecie.

Żeby nie było za mało udziwnień w historii występuję niejaka Brzytwa, pieron wie kto to  - czy detektyw/amator, czy walcząca zacięcie o lepszy świat eko-oszołomka? Jej rola w tej książce jest jak dla mnie nieodgadniona, bo choć ma znaczenie pojąć nie mogę po co jej interakcja z główną bohaterką...

Książka jest tak pełna absurdów, i to nie tych zabawnych ale dziwnych co najmniej - kto wyprowadza na spacer kozę w mieście? kto pije lemoniadę z pietruszki? kto chodzi po domu na czworakach, żeby odciążyć kręgosłup? A zakończenie??? Chyba się przekleiło parę stron z jakiegoś innego badziewia...

Izabela Sowa
I cóż rzec mogę? Że jedynymi plusami to fakt, że rzecz dzieje się głównie w Krakowie i miło mi było wiedzieć gdzie sprawa się ma (pomimo tego, że nie wiedziałam o co chodzi) i postać niejakiej pani Tosi - przedsiębiorczej bibliotekarki, która dzięki wygrywanym zakładom dostarczała do swojego miejsca praca nowości książkowe. Miało być zabawnie? Wyszło koszmarnie, resztę przemilczę...

Izabela Sowa to z wykształcenia psycholog (doprawdy trudno mi w to uwierzyć, albo coś z moją głową jest nie tak) mieszkająca obecnie w Krakowie. Jest weganką, działa na rzecz ochrony zwierząt (czyżby alter-ego Brzytwy) i pisze książki. I to nie jedną, a już kilkanaście. Chyba kiedyś w rękach miałam jej "serię owocową" i nie pamiętam, aż tak negatywnych wspomnień z lektury. Dlatego nie mówię nie i być może kiedyś, w bliżej niesprecyzowanej przyszłości sięgnę po coś innego jej autorstwa. Może na emeryturze... albo za 100 lat...

Wyzwania:
Polacy nie gęsi...Przeczytam tyle ile mam wzrostu

czwartek, 17 kwietnia 2014

Harlan Coben "Klinika śmierci"

Harlan Coben
"Klinika śmierci"
512 stron
Jedna z nowojorskich klinik "Sidney Pavilion" jest o krok od wielkiego odkrycia w świecie medycyny. Lekarze prowadzący tam badania twierdzą, że wynaleźli szczepionkę przeciwko AIDS. Wiadomość wzbudza olbrzymie kontrowersje - z jednej strony rzesze osób chcą wesprzeć taką inicjatywę, z drugiej pojawiają się przeciwnicy uważający, że wydawanie horrendalnych kwot na tego typu badania, jest nieetyczne (czemu pomagać tym, którzy zachorowali wskutek prowadzenia niemoralnego i rozwiązłego stylu życia, a nie pomóc na przykład osobom walczącym z nowotworami?).

Chcąc nie chcąc w sprawę angażuje się wybitna dziennikarka Sara Lowell i jej mąż Michael Silvermann - znany koszykarz. Obydwoje znają się z jednym z właścicieli kliniki Harvey'em Rikere'em. Michael trafia do Harveya z podejrzeniem zapalenia wątroby, jednak dalsze badania wykazują, że przed laty został zarażony wskutek transfuzji krwi i sam ma AIDS. To właśnie Sara za pośrednictwem stacji, w której pracuje nagłośnia sprawę wynalezienia leku. Oczywiście Michael trafia do grupy leczonej eksperymentalnym lekiem. Tymczasem, osoby uznane za wyleczone zaczynają ginąć...

Muszę przyznać, że to chyba mój pierwszy przeczytany w życiu thriller medyczny. Czytało się szybciutko, jak wszystkie dotychczas wybrane przeze mnie książki Cobena. Dużo się działo i owszem, ginący pacjenci, podejrzana śmierć jednego z lekarzy, morderstwa na zlecenie. Większość akcji ograniczała się do kliniki, jej laboratoriów, był moment gdy sprawa "wyjechała" do Bangkoku (według mnie najgorsza i najbardziej wulgarna część powieści, nie wiem czy była konieczna...). A zaskoczenie mnie zaskoczyło, co poczytuję za plus, bo mniej więcej od połowy książki podejrzewałam kogoś zupełnie innego :).

Sama powieść to studium absolutnego poświęcenia jednostki dla idei. Aby osiągnąć oczekiwany rezultat człowiek jest w stanie poświęcić wszystko - życie rodzinne, swoje potrzeby, a potem granica się zaciera i nie ma już żadnych zahamowań. Ta powieść to nie tylko historia Sary i Michaela, ale również rzecz o zatraceniu się w swoich osądach i chęci ułożenia niepasujących elementów według własnemu wyobrażeniu rzeczywistości.



Wyzwania: Grunt to okładkaCzytam literaturę amerykańskąPrzeczytam tyle ile mam wzrostuCzytam opasłe tomiska.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Magdalena Kawka "Rzeka zimna"

Magdalena Kawka
"Rzeka zimna"
320 stron
Tamara Rastignac wiedzie życie w Paryżu, gdzie mieszka ze swoim mężem  Cyrylem. Niczego jej nie brakuje, prowadzi wymarzoną kwiaciarnię, znosi humory neurotycznego męża i pewnego dnia dostaje telefon z Polski. Dzwoni niejaka Weronika z zapytaniem, czy przypadkiem nie ma jakiś wieści o własnej mamie, bo od jakiegoś czasu nikt nie jest w stanie się z nią skontaktować.

Przed oczami Tamary stają bolesne wspomnienia z dzieciństwa - mama - Małgorzata Zawistowska pisarka. Każda książka mamy zanim jeszcze ujrzy światło dzienne już jest sukcesem. Okupiła to jednak całkowitym wyłączeniem się z życia i oddaniu pasji pisarstwa. Tamara dorastała w zasadzie sama, często okazywała się jedynym odpowiedzialnym człowiekiem w domu, który zrobił na przykład niezbędne zakupy. Matka jest jej obca i do dziś ma z nią kontakt sporadyczny. Kiedy dowiaduje się o tajemniczym zaginięciu rodzicielki bez chwili zastanowienia wyrusza w podróż do Polski.

Tak Tamara trafia do Grzmotów - maleńkiej mieścinki, w której osiadła mama. Kupiła tam stary domek i przeniosła swoje życie z Poznania. Dom jest Tamarze zupełnie obcy, zupełnie jak jej mama. Powoli próbuje ustalić co się stało. W poszukiwaniach towarzyszy jej Weronika - maminy wydawca. Powoli kobiety wtapiają się w małomiasteczkowe problemy i natrafiają na tajemniczy trop  - folder w komputerze zatytułowany "niel ado".

Tamara poszukując mamy ze zdziwieniem odkrywa jak inni mieszkańcy Grzmotów ją postrzegają. Oprócz tego, że wszyscy są wielkimi fanami jej twórczości, każdy ma w zasadzie do powiedzenia wyłącznie dobre rzeczy o pani Małgosi - jak to pomaga najuboższym, jak walczy z burmistrzem, jak odkrywa tajemnicę dawnego dworu i walczy o przywrócenie go prawowitej właścicielce. Ta mama jest zupełnie inną od zapamiętanej przez Tamarę. Teraz jedyne co się liczy to ją odnaleźć...

Magdalena Kawka
O Magdalenie Kawce wiem niewiele, oprócz tego że mieszka od kilkunastu lat w Poznaniu, jest żoną i mamą synka. Studiowała socjologię, ale ją to w ogóle nie pociągało. Pisanie traktuje jako pracę i ma koty :).

Bardzo przyjemnie czytało mi się "Rzekę zimna" choć tematy poruszone przez autorkę nie należą do lekkich. Z przyjemnością przeniosłam się do zasypanych śniegiem Grzmotów i razem z Tamarą marznącą niebywale próbowałam pomóc odnaleźć mamę. Było sensacyjnie i niebezpiecznie, ale warto było :).

Chętnie w przyszłości przeczytam coś jeszcze autorstwa Pani Kawki.

Wyzwania: Polacy nie gęsi...Przeczytam tyle ile mam wzrostuPod hasłem

środa, 9 kwietnia 2014

Mary Higgins Clark "Śmierć wśród róż"

Mary Higgins Clark
"Śmierć wśród róż"
244 strony
Kerry McGrath jest prawniczką w biurze prokuratora New Jersey. Jest dobra w swym zawodzie i spodziewa się niebawem nominacji na sędziego. Prywatnie jest mamą 10-letniej Robin i byłą żoną Boba Kinellen'a - również prawnika, ale działającego bardziej w sferze bronienia "businessmanów" którzy nie do końca są niewinni.

Robin będąc pod opieką swojego ojca (a zdarza się to rzadko, gdyż Bob ma już nową rodzinę, a praca go niezwykle pochłania) ma niewielki wypadek na wskutek którego konieczna jest interwencja chirurga plastycznego. Na szczęście dziewczyny trafiają do sławnego doktora Smitha, który świetnie usuwa blizny z twarzy Robin. Będąc na kolejnych wizytach Kerry doświadcza dziwnych spotkań z pacjentkami wychodzącymi z gabinetu - przynajmniej 2 z nich wyglądają identycznie. Mało tego, do złudzenia przypominają twarz zamordowanej przed 10 laty Sussanne Reardon. Była to głośna swego czasu sprawa, zamordowana była córką Smitha i to jego obciążające zeznania wsadziły jej męża Skipa do więzienia. Kerry próbuje rozwikłać zagadkę i dowiedzieć się, czy Skip został słusznie skazany. Ciekawi ją również powód, dla którego Smith nadaje rysy twarzy zmarłej córki innym kobietom.

Kerry nawiązuje kontakt z Geoff'em - dawnym obrońcą Skipa. W cały wątek wplątany jest również grasujący złodziej dzieł sztuki okradający zamożne rezydencje. Kerry dostaje ostrzeżenie od swojego przełożonego, że grzebanie w tej sprawie skończy się dla niej brakiem nominacji na sędziego. Musi dokonać wyboru - prawda czy kariera. Tymczasem ktoś grozi jej córce...

W tym roku postanowiłam choć raz w miesiącu przeczytać jakąś książkę Mary Higgins Clark. Póki co mi się udaje i póki co były to szybkie lektury. Ta była inna i to nie pod względem czasu poświęconego na jej połknięcie :). To była świetna książka i już. Szybkie akcje, piękne relacje mama - córka, i trochę miejsca na nowo rodzące się uczucie i świetna zagadka. Jak dotąd to najlepsza książka pani Higgins Clark! Angielski tytuł książki nawiązuje do pierwszych słów piosenki, której zapis nutowy został znaleziony w ręku zamordowanej Susanne.


Wyzwania: Grunt to okładkaCzytam literaturę amerykańskąPrzeczytam tyle ile mam wzrostu.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Cathy Kelly "Raz w życiu"

Cathy Kelly
"Raz w życiu"
472 strony
Irlandia, miasto Ardagh i nietypowy sklep  - dom towarowy Kenny's. Nietypowy, gdyż właściciel stara się od lat, aby towary w nim były wyjątkowe, a nie takie jak można znaleźć w każdym innym sklepie. Można więc nabyć tu ręcznie tkane przepiękne gobeliny tworzone przez wyjątkową kobietę Gwiazdę Bluestone czy autorską serię biżuterii stworzoną przez młodą artystkę. Pracownicy lubią swoje miejsce pracy, a sam właściciel - David Kenny, dba o pokoleniowy interes. Jednak wszechobecny kryzys daje się wszystkim we znaki i zaczynają krążyć pogłoski, że sklep ma być wykupiony przez inną sieć.

David nie jest głównym bohaterem tej powieści. Jest nią za to jego żona - Ingrid Fitzgerald, odnosząca wielkie sukcesy dziennikarka. Ingrid jest uważa się za wielką szczęściarę: ma wspaniałego i kochającego męża, dwójkę dorosłych już dzieci, wygodne życie, genialną pracę. Sielskość przerywa śmierć Davida, nagły atak serca. Rozbita wdowa stara się uporządkować na nowo życie i odnajduje bezsprzeczne dowody na to, że jej ukochany mąż miał romans... Za wszelką cenę próbuje się dowiedzieć kto to był i chce dotrzeć do powodów, dla których mąż się w to wplątał.

To nie jedyna historia przedstawiona w tej książce. Poznajemy Charlie, którą matka wiecznie w życiu pomija. Choć ma już własną kochającą rodzinę, próbuje dociec czemu to jej starsza siostra jest wiecznie faworyzowana. Najbardziej poruszyła mnie jednak historia Natalie, której mama zmarła gdy  miała 3 latka. Choć wychowywała się w pełnej miłości rodzinie i jej macocha była dla niej wspaniała ciągle odczuwała brak mamy. Zbiegiem okoliczności jest jej dane poznać prawdziwą, pełną bólu i cierpienia a potem wielkiej miłości historię mamy. A najbardziej wzruszającym momentem jest chwila, gdy dostaje do przeczytania poradnik napisany z myślą o niej przez mamę - pełen miłości i mądrości przekaz kobiety, która musi pogodzić się z nieuniknioną śmiercią.

Cathy Kelly
Cathy Kelly to urodzona w Belfaście, a wychowana w Dublinie irlandzka pisarka. Zanim oddała się wyłącznie pisaniu była dziennikarką przez 13 lat piszącą dla "Sunday World". Po sukcesie swojej trzeciej książki postanowiła z dziennikarstwem się pożegnać i zajęła się wyłącznie pisaniem. Udało jej się nawet zepchnąć z listy bestsellerów Dana Browna i samą J.K. Rowling :). Ma w sowim dorobku kilkanaście powieści i z wielką przyjemnością sięgnę po kolejne.

"Raz w życiu" czytałam z wielką przyjemnością, dałam się ponieść emocjom przeżywanym przez bohaterów. Przenosiłam się w czasie wraz z ich wspomnieniami.  Układałam całościowy obraz z podrzuconych elementów, bo choć to powieść opowiadająca wiele historii one wszystkie mają gdzieś wspólny mianownik.



Wyzwania: Book-TrotterPod hasłemPrzeczytam tyle ile mam wzrostuCzytam opasłe tomiskaZ półki 2014.

środa, 2 kwietnia 2014

Agatha Christie "Wielka czwórka"

Agatha Christie
"Wielka czwórka"
200 stron
Tym razem Agatha Christie zamiast napisać kolejny typowy dla siebie utwór kryminalny postanowiła zabawić się i wykreowała realia iście szpiegowskie. Bo jak nazwać sytuację, gdy czworo nieznanych nikomu ludzi próbuje przejąć kontrolę nad światem?

Dzielny Poirot trafia przez przypadek na Wielką Czwórkę i powoli zaczyna układać w swojej głowie ogólny zarys niebezpiecznej organizacji. Razem z dzielnym druhem Hastingsem udaje im się ustalić, że:

☞ numer jeden to nadzwyczajny chiński mistrz umysłu Li Chang Yen, jest on głową całego nikczemnego przedsięwzięcia
☞ numer dwa jest nieznany, przedstawia się jako symbol $ lub wymiennie jako dwa paski i gwiazdę  - prawdopodobnie pochodzi z USA
☞ numer trzy jest francuską kobietą
☞ numer cztery to najniebezpieczniejszy osobnik z tego grona zwany niszczycielem.

Poirot za wszelką cenę musi poznać tożsamość pozostałych członków Wielkiej Czwórki, albowiem od tego najwyraźniej zależą dalsze losy ludzkości. Świadomy odpowiedzialności jaką na siebie przyjął oraz powagi sprawy posuwa się nawet do upozorowania własnej śmierci...

 Muszę przyznać, że mnie Christie tą powieścią zaskoczyła. Jakoś chyba bardziej przywykłam to spraw mniejszych gabarytów przynajmniej w wykonaniu Poirota. Choć szpiegostwo też przewijało się "Tajemniczym przeciwniku". Tu Poirot jest wiecznie zabiegany, Hastings biedny cierpi katusze, gdy dowiaduje się że Wielka Czwórka porwała mu przebywającą w Argentynie żonę. Zaiste akcji co nie miara. Mimo wszystko z lektury jestem zadowolona :).


Jeśli chodzi o ekranizację to zaryzykowałabym, że kogoś poniosło lekko i jest to "zupełnie inna para kaloszy".  Jest tak dużo wprowadzonych zmian, wiele książkowych motywów zupełnie pominiętych, coś nowego dorzucono. Przejmująca scena, gdy odbywa się pogrzeb Poirota a potem jego wierni przyjaciele panna Lemon, kapitan Hastings i inspektor Japp spotykają się w pustym mieszkaniu Herkulesa. Choć wiedziałam, że to jest ukartowane smutek prawdziwy odczuwałam. Film świetny mimo wielu zmian!

panna Lemon, inspektor Japp, Herkules Poirot, kapitan Hastings
Wyzwania: Grunt to okładkaPrzeczytam tyle ile mam wzrostu.