sobota, 30 sierpnia 2014

Michelle Moran "Madame Tussaud"

Michelle Moran
"Madame Tussaud"
440 stron
Marie Grosholtz żyje w Paryżu współcześnie z królem Ludwikiem XVI i jego żoną Marią Antoniną. Mieszka przy placy Temple i tam wraz ze swymm przybranym ojcem Philippe Curtiusem prowadzi osobliwy salon figur woskowych. Salon du Cire to miejsce do którego schodzą się wszyscy pragnący ujrzeć z bliska sławne osoby, cieszy się ten przybytek dużą popularnością, ale żeby stale przyciągać klientów trzeba być zawsze na bieżąco.

Marie jest niezwykle ambitną kobietą, w zasadzie gdzie się nie ruszy przez myśl przebiega jej jedno - zapamiętać jak najwięcej szczegółów i odtworzyć to później w swojej pracowni. Więcej nowości to więcej klientów, a co za tym idzie lepsze zarobki. O względy Marie zabiega Henri, który jest młodym i zdolnym wynalazcą. Jednak przyszła pani Tussaud jest tak owładnięta obsesją robienia kariery, że odwleka w nieskończoność zamążpójście i ewentualnie założenie rodziny. Potem żałuje, że dała swojej największej miłości się wymknąć.

Marie jest świetna w swoim fachu i zostaje wyróżniona przez zaproszenie do zostania osobistą nauczycielką księżniczki Elżbiety, siostry Ludwika XVI. Zaszczyt ten nie tylko jest mocnym zastrzykiem gotówki, ale przede wszystkim przepustką na dwór i możliwością zbliżenia się do władców. Nastroje w Paryżu są nieciekawe, ludność pobudzana przez żądnych władzy polityków jak Robespierre chce zniesienia instytucji monarchii i pragnie demokracji na wzór amerykański. Dochodzi do słynnej rewolucji i lawiny niepotrzebnych śmierci, czego Maria jest chcąc nie chcąc naocznym świadkiem. Rozdarta między chęcią pozostania wierną monarchom, a lękowi o własne życie postanawia oficjalnie pomagać rewolucjonistom przez tworzenie masek pośmiertnych straconych wrogów narodu.

Michelle Moran
Ta książka to moje kolejne odkrycie jeśli chodzi i twórczość Michelle Moran  - amerykańskiej pisarki. Pisała od wczesnych lat i próbowała już wieku 12 lat zaistnieć na rynku wydawniczym wysyłając swoje twory do najróżniejszych wydawnictw.

Studiowała literaturę angielską, a podczas jednych z wakacji w Izraelu działała jako archeolog-wolontariusz i zdaje się, że tam połknęła bakcyla związanego z wykopaliskami. Efektem są powieści mocno bazujące na historycznych wydarzeniach.

Książką "Madame Tussaud" Moran w bardzo przystępny sposób ukazała to co prawdopodobnie miało miejsce w Paryżu ogarniętym rewolucją. A że tematyka ciężka, należą się jej ukłony, że potrafiła tak ciekawie wpleść w to wątek znanej dziś na całym świecie specjalistki od figur woskowych. Choć główna bohaterka z tym swoim zafiksowaniem na robienie kariery momentami mnie irytowała, gdzieś tam w głębi jej mocno kibicowałam, bo ujęła mnie jej wielka lojalność względem rodziny. A rewolucja wywróciła wszystko do góry nogami, pozwoliła innym dojść do władzy i po raz kolejny potwierdziła, że nie ma dobrego systemu rządzenia. Ludzie na przestrzeni wieków wypróbowali już wszystkie możliwe formy władzy i jeszcze żaden nie okazał się satysfakcjonujący dla ogółu.


Wyzwania: Grunt to okładkaCzytam literaturę amerykańskąPrzeczytam tyle ile mam wzrostuCzytam opasłe tomiska.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Agatha Christie "Pasażer do Frankfurtu"

Agatha Christie
"Paseżar do Frankfurtu"
264 strony
Czy oczekwanie na opóźniony lot może być nudne? Zazwyczaj jest, ale nie w przypadku Stafforda Nye. Stafford jest pracownikiem dyplomacji i wracając z jednej z podróży otrzymuje nietypową propozycję - tajemnicza kobieta prosi go o "wypożyczenie" tożsamości, gdyż grozi jej wielkie niebezpieczeństwo. Chwilę się zastanawiając zgadza się na nietypową prośbę, oddaje swoje dokumenty wraz z biletem i płaszczem, a sam poddaje się dobrowolnemu uśpieniu :). Szukając dreszczyka emocji nie spodziewał się Stafford zapewne, że tą jedną decyzją wplątał się w międzynarodowy spisek.

Sprawa się ma następująco: młodzi ludzie z różnych stron świata zaczynają się buntować i wywołują zamieszki. Krążą plotki, że na ich czele stoi niejaki Franz Joseph będący synem samego Hitlera. Młodzi mają pieniądze i wpływowych popleczników, więc nic tylko obalać rządy i zacząć władać światem, no chyba że jest jakaś metoda, która byłaby w stanie zatrzymać ten młodzieńczy pęd po władzę i przywrócić w miarę panującą równowagę.



Parę razy łapałam się na tym, że sprawdzałam czy aby czytana przeze mnie książka wyszła na pewno spod pióra Christie, bo jakby tu rzecz - była tam bardzo mała "zawartość Christie w Christie". Jeśli ktoś przypadkiem chciał się zapoznać z jakimś jej dziełem i niefortunnie zaczął od tego to można tylko ręce załamać.  Ja nie wiem co autorka miała na myśli tworząc taką książkę... Może chciała się wyżyć politycznie i wyłożyć swoje filozoficzne dywagacje, ale myślałam że włosy z głowy wyrwę i sama trupem padnę, żeby się bardziej kryminalnie zrobiło. Lektura jak dla mnie bez smaczku, przetrawiona i zapewne godna zapamiętania, by więcej po nią nie sięgać.

Pani Agatho, jak pani mogła mi coś takiego zrobić...

Wyzwania: Na tropie AgathyPod hasłemPrzecztam tyle ile mam wzrostu.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Jodi Picoult "Dziewiętnaście minut"

Jodi Picoult
"Dziewiętnaście minut"
688 stron
To wprost niebywałe jak stosunkowo niewielki skrawek czasu potrafi wywrócić ludzkie życie do góry nogami, albo je po prostu przerwać. Właśnie 19 minut trwała masakra jaką Peter Houghton zgotował swoim szkolnym kolegom i koleżankom. Wkraczając pewnego poranka do szkoły z plecakiem wypełnionym bronią pozbawił życia kilkanaście osób i wiele innych ranił - wystrzelił blisko 200 naboi. Nie mówiąc o psychicznym okaleczeniu pozostałych uczniów jak i mieszkańców spokojnego Sterling. Czytając relację o tego typu tragicznych zdarzeniach na usta ciśnie się jedno pytanie: co popchnęło człowieka do tak bezwzględnego czynu?

Peter już od przedszkola był celem szykan rówieśników. Dni kiedy nie był poniżany fizycznie lub psychicznie należały do rzadkości. Próbował walczyć, próbował ignorować - żadna z metod nie działała. Zbierając w sobie olbrzymie pokłady strachu i bólu zdecydował się na tak desperacki krok, aby ukrócić w sposób definitywny spotykające go cierpienia. Wybrał najskuteczniejszą metodę jaką była całkowita eliminacja prześladowców.

Jednak książka ta to również historia Josie - córki sędziny Alex Cormier, samotnie wychowywana przez wiecznie zapracowaną i dążącą do ideału matkę. Życie Josie mocno kontrastuje z codziennością Petera, ona należy do grupy popularnych uczniów stanowiących śmietankę towarzyską, ma odnoszącego sukcesy sportowe chłopaka. Dawniej Josie i Peter byli najlepszymi przyjaciółmi mogącymi na siebie liczyć zawsze i wszędzie. Przyjaźń nie przetrwała jednak presji rówieśników, ale w momencie gdy Peter miał podjąć decyzję o dalszych losach Josie postanowił pozostawić ją przy życiu. Co spowodowało jego decyzję i co za wszelką cenę Josie próbowała wyprzeć ze swojej pamięci - koniecznie przeczytajcie!!!



Muszę przyznać, że ta lektura niezwykle mnie poruszyła. Nie jest to historia dorosłych, to historia tak  naprawdę dzieci i tego co się w ich życiu dzieje. To tak przejmująca relacja o bezsilności w obliczu prześladowań, o braku porozumienia i sensownej komunikacji z własnymi rodzicami, o zbyt łatwym dostępie do broni palnej i o życiu z towarzyszącymi już na zawsze wyrzutami sumienia. I jak zwykle ze spóźnionym pytaniem - czy można było tej tragedii w jakiś sposób zapobiec?

Picoult jak zwykle porusza bolące tematy i choć sama byłam kiedyś uczennicą nie sądzę aby skala nienawiści była tak olbrzymia jak dziś. Przeraża mnie to, gdy myślę o własnej małej córeczce, która z tak wieloma okropnymi rzeczami będzie musiała się zetknąć. I obiecuję sobie, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by być jej powiernikiem i pomocnikiem.

Wyzwania: Grunt to okładkaCzytam literaturę amerykańskąPrzeczytam tyle ile mam wzrostuCzytam opasłe tomiska.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Agatha Christie "Morderstwo odbędzie się..."

Agatha Christie
"Morderstwo
odbędzie się..."
296 stron
Zdarza Wam się czytać gazety papierowe czy już tylko korzystacie z wiadomości z sieci? Ja choć zdecydowanie należę do tej grupy, która głównie śledzi sprawy wirtualnie, dwa razy w tygodniu przeglądam gazetę tradycyjną. Znajduję ją w skrzynce zawsze w środę i sobotę i... no właśnie często spoglądam na ogłoszenia. Zupełnie jak bohaterzy uroczej mieścinki Chipping Cleghorn :). Jakieś było ich zdziwienie, gdy przeglądając dział z ogłoszeniami lokalnej "Gazetki" natknęli się na ogłoszenie informujące o mającym się odbyć morderstwie! Nietypowe zaproszenie dotyczy planowanego morderstwa, które ma się odbyć 29 października o godzinie 18:30 w Little Paddocks.

 O wyznaczonej porze w domu Letycji Blacklock zjawiają się sąsiedzi żywo zainteresowani planowanym wydarzeniem. Co ciekawe sama gospodyni ani jej domownicy nie znają żadnych szczegółów i myślą, że to wyłącznie czyjś głupi dowcip. Jakże się wszyscy zdziwili, gdy punktualnie o 18:30 zgasło w domu światło, wpadł zamaskowany napastnik, oddał strzały i ... niefortunnie sam życia się pozbawił. Denat okazał się być szwajcarskim kombinatorem, który pracował w pobliskim hotelu. Oddelegowany do sprawy inspektor Craddock zaczyna szczegółowo przeprowadzać śledztwo i z przyjemnością korzysta z usług nieocenionej panny Marple, która szczęśliwym zbiegiem okoliczności poznała mordercę, a obecnie przebywa w gościnie w Chipping Clagehorn.

Okazuje się, że są silne podstawy do pozbycia się z tego padołu panny Blacklock - niebawem ma odziedziczyć fortunę i prawdopodobnie nieznani spadkobiercy chcą sprawę przyspieszyć przez wyeliminowanie jej z linii spadkowej. Dociekliwość panny Marple okaże się nieoceniona, choć nie uda się uniknąć dalszych śmiertelnych wypadków.



Coś w tym miesiącu mam szczęście, że co sięgnę po jakąś książkę Agathy to mogę sobie obejrzeć aż dwie ekranizacje.

Pierwsza z nich z Joan Hickson w roli Marple jest kalką powieści z mikroskopijnymi doprawdy zmianami. Dociekliwość panny Jane oraz jej niezwykła umiejętność doszukiwaniu się we wszystkim życiowych analogii jest jak zwykle godna podziwu.

świadkowie ogłoszonego w gazecie morderstwa
panna Marple chyba robiła w tym czasie to zdjęcie :)
Bardziej współczesna wersja przedstawia nam historię z udziałem Gerladine McEwan w roli Marple. Muszę przyznać, że reżyser świetnie sobie poradził z wyeliminowaniem niektórych postaci i niezwykle zgrabnym połączeniem wątków. Jest tu i polski akcent - z kucharki Mitzi zrobiono powojenną uciekinierkę mówiącą z naszym silnym akcentem :). Jedynie wprowadzało lekki zamęt w mym odbiorze osadzenie w roli Letycji Blacklock doskonale znanej mi z odtwórczyni roli Ariadny Oliver w ekranizacjach z Herkulesem Poirotem :).

Letycja Blacklock, Jane Marple i Dora Bunner
Jak zwykle udało mi się w lekturze doszukać ponadczasowego przesłania - nikt nie lubi być samotny, opuszczony i pozbawiony marzeń. Z takich czy innych powodów samotność na dłuższą metę jest ciężka do zniesienia, a co za tym idzie ukrywanie pewnych sekretów przestaje być możliwe. Wybór między byciem z kimś a zachowaniem tajemnicy i pozostaniem samemu może być zatem nie lada wyzwaniem.

piątek, 22 sierpnia 2014

Kiera Cass "Elita"

Kiera Cass
"Elita"
338 stron
Kolejny, drugi już tom "Rywalek" po prostu połknęłam! Z wielką przyjemnością i nieskrywanym oczekiwaniem zabrałam się do lektury dlaszych losów Ami w pałacu Maxona.

W tym tomie konkurencja jest już mocno okrojona, bo kandydatek na przyszłą królową zostało tylko 6. Mniej kandydatek oznacza, że każda z nich ma więcej sposobności na podbijanie serca Maxona. A to oznacza poważną walkę o względy przyszłego króla.

America w tej części była według mnie bohaterką niezwykle irytującą i zmieniającą swoje zdanie notorycznie w zależności od tego czy dawny ukochany Aspen lub nowa fascynacja Maxon okazali jej należną atencję. Więc ta biedna America się miota od rozdziału do rozdziału i już sama nie wie, którego kocha i za każdym razem kiedy już podejmie decyzję, zaraz dzieję się coś takiego że ją musi zmienić :). Rozdwojenie osobowości jak nic...

W tym tomie America poniekąd dostępuje zaszczytu, Maxon pokazuje jej zakazaną bibliotekę, w której trafia na pamiętniki założyciela Illei. Sądząc, że Gregory Illea to narodowy bohater Mer poznaje ze stron jego zapisków, że tak naprawdę był to żądny władzy i bogactwa zadufany człowiek. To on właśnie wprowadził tak niesprawiedliwy podział na klasy i to on stoi za problemami, które w związku z tym się wyłoniły. America się obawia, że taka bezwzględność idzie w parze z byciem władcą. 

Dziewczęta uwijają się jak w ukropie zasypywane nowymi zadaniami, które mają udowodnić czy nadają się na przyszłe rządzące krajem. I choć po jednej akcji America naraża się wszystkim swoim wywrotowym konceptem zniesienia klas, sam król staje się jej wrogiem numer jeden (o czym jej mówi wprost) i generalnie już się żegna dziewoja z pałacem... mimo wszystko zostaje na miejscu i postanawia zawalczyć o Maxona, który zaczął przychylnie spoglądać już na kogoś innego - klasyczny pies ogrodnika :). Oczywiście kontynuację przeczytam z wielką przyjemnością.

 

Wyzwania: Pod hasłemGrunt to okładkaCzytam literaturę amerykańskąPrzeczytam tyle ile mam wzrostuCzytam opasłe tomiska.

środa, 20 sierpnia 2014

Agatha Christie "Morderstwo to nic trudnego"

Agatha Christie
"Morderstwo to nic
trudnego"
236 stron
Rozmowy między pasażerami jadącymi pociągiem to rzecz naturalna, choć czasem na taką pogawędkę ochoty wcale się nie ma. Luke Fitzwilliam jadąc do Londynu właśnie znalazł się w takiej sytuacji - współpasażerką okazała się przypominająca mu ukochaną ciocię Lavinia Pinkerton. Rozmówczyni podzieliła się z nim swoimi wątpliwościami odnośnie podejrzanych zgonów nawiedzających jej wioskę. Mając podejrzenia co do winowajcy postanowiła podzielić się tymi informacjami ze Scotland Yardem. Nie zdążyła, bo w drodze do została śmiertelnie potrącona przez auto. Obudziło to w Luku ciekawość (jako emerytowany stróż prawa) i postanowił udać się do podejrzanego miasteczka.

Aby jakoś usprawiedliwić swój pobyt oraz bez podejrzeń móc prowadzić dochodzenie Luke wymyśla historyjkę o tym, że piszę książkę o tematyce przesądów i czarownic i właśnie poszukuje ciekawostek. Korzystając ze znajomości podaje się na kuzyna Bridget, która jest narzeczoną bogatego Whitefilda. Odwiedzając wraz z nią kolejnych mieszkańców liczy na zdobycie ich zaufania i wydobycie cennych informacji. Brodget dość szybko orientuje się jaki jest prawdziwy powód wizyty Fitzwilliama i pomaga mu w śledztwie.

Zabójstwa zbierają mroczne żniwo, w tym czasie Luke i Bridget snują domysły kto za tym wszystkim stoi. Wywiązuje się między nimi mocne uczucie i razem próbują rozwikłać tajemnicę. Wszystkie poszlaki wskazują na samego Gordona Whitefileda - jakby osoby, które kiedykolwiek się mu sprzeciwiły lub zrobiły coś co nie spotkało się z jego uznaniem zostały stopniowo eliminowane. Ale to przecież powieść Christie, tu nie ma miejsca na oczywistości! Tak jest i w tym wypadku, a zakończenie jak zwykle jest wielką niespodzianką dla czytelnika.



Po raz kolejny po przeczytaniu książki mogłam nacieszyć oko dwiema ekranizacjami.

"Morderstwo to nic
trudnego"
1982, reż.
Claude Whatham
Gordon Whitehall, Bridget i Luke
Podchodząc do kwestii oglądania metodycznie najpierw jak zwykle sięgnęłam po najwcześniejszą wersję. Muszę przyznać, że ta nakręcona w 1982 roku bardzo wiernie oddaje fabułę książki. Drobne zmiany  - jak chociażby to, że Luke zamieszkał w domu Gordona i Bridget w żaden sposób nie zakłóciły oryginału. Aby dodać całości smaczka współczesności Luke z policjanta przeobraził się w amerykańskiego specjalistę od rachunku prawdopodobieństwa :).

Drugi film powalił mnie na kolana. Nie dlatego, że po raz kolejny tak reżyser namieszał - wprowadził nowe postaci i zdarzenia, pozbył się tych występujących w książce. Na prawdę nakręcono coś wspaniałego i wprowadzono do akcji pannę Marple.

Luke Fitzwilliam i panna Jane Marple
To właśnie Marple jadąc pociągiem spotyka panią Pinkerton i dowiaduje się o serii niefortunnych zdarzeń. Na miejscu poznaje się z Lukiem i razem szukają mordercy, choć wydaje się, że wszystkie zgony to nieszczęśliwe wypadki. Tym razem byłam zmienioną ekranizacją zachwycona!!!

Christie ponownie udowadnia jak niebezpieczne są zakamarki ludzkich pragnień i dążenie do celu za wszelką cenę. Nikt nie lubi być przecież odrzucony, a kiedy kogoś to spotka i pielęgnuje przez lata urażoną dumę do nieszczęścia jest tylko krok. Bo przecież morderstwo to nic trudnego, jeśli się nie wie że to właśnie było zaplanowane...

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Philippa Gregory "Błazen królowej"

Philippa Gregory
"Błazen królowej"
576 stron
Po raz kolejny za sprawą lektury przeniosłam się do dawnego królestwa angielskiego. Tym razem dane mi było poznać historię Hanny Green (a w zasadzie Verde), która miała nietypowe zajęcie - była błaznem królowej. Losy Hanny są naznaczone strachem i bólem, choć sama jest jeszcze dziewczynką widziała już wiele nieszczęść.

Hanna należy do Wybranych - jest Żydówką, która wraz z rodziną musi ukrywać praktykowanie własnej religii. Urodzona w Hiszpanii wraz z ojcem drukarzem ucieka do Anglii przed szalejącą Inkwizycją. W okrutny sposób zostaje pozbawiona mamy i w przebraniu chłopca rozpoczyna nowe życie. Pewnego dnia w księgarni ojca spotykają ją osoby związane z dworem i zabierają ją do pałacu - Hanna ma bowiem bardzo cenny dar - otrzymuje wizje dotyczące przyszłości.

W Anglii nastroje są bardzo ciężkie. Edward Tudor - syn Henryka wyznaczony przez ojca na następcę tronu jest bardzo słabowity i często choruje. Niestety umiera i pozostawia tron kobiecie - swojej siostrze Marii, która była pierworodną córką Henryka i Katarzyny Aragońskiej. Odrzucona przez ojca Maria dumnie powraca do pałacu i przywraca wiarę katolicką. Postanawia być dobrą królową i przywrócić Anglii czasy świetności. Jeszcze do niedawna przedstawiciele i wyznawcy kościoła katolickiego byli prześladowani przez protestantów, teraz sytuacja się odwraca. Nowa królowa jednak musi bardzo na siebie uważać, bo jej przyrodnia siostra Elżbieta robi wszystko co w jej mocy, by tron odebrać i zacząć rządzić po swojemu. Hanna chcąc nie chcąc zostaje wplątana w polityczno - szpiegowskie rozgrywki i śledzi jako bezpośredni obserwator dzieje historii.

Towarzyszymy Hannie w jej przeobrażeniu z dziewczynki w kobietę, poznajemy jej sercowe rozterki, wielką miłość jaką darzy ojca oraz fach drukarski, a także przyszłego męża Daniela. Wiernie wspiera swojego pracodawcę Dudley'a, ale sercem niepodzielnym służy Marii.



To już kolejna książka Gregory, która przybliża realia angielskiej rodziny królewskiej. Poprzednie tomy czytało mi się wyjątkowo przyjemnie, momentami z zapartym tchem, a przy tej pozycji jakoś euforia mnie opuściła. Być może dlatego, że w sumie intryg dworskich nie było tak wiele, a dużo miejsca poświęcono współczesnym problemom. Zdecydowanie ciężko było żyć komukolwiek kto chciał w kwestii chociażby religii zdobyć się na odmienność - dla takich ludzie w ogóle miejsca nie było. Rozprawiano się z nimi okrutnie i życie można było postradać niezwykle szybko.

Mimo to nie uważam czasu spędzonego przy tej książce za stracony, oj zdecydowanie nie. I z pewnością sięgnę po kolejną książkę autorstwa specjalistki od Tudorów :).

Wyzwania: Pod hasłemGrunt to okładkaPrzeczytam tyle ile mam wzrostuCzytam opasłe tomiska.

sobota, 16 sierpnia 2014

Agatha Christie "Śmierć na Nilu"

Agatha Christie
"Śmierć na Nilu"
112 stron
Nie po raz pierwszy Herkules Poirot udaje się na zasłużony odpoczynek i nawet tam dopada go zbrodnia. Tym razem najwspanialszy z detektywów udaje się na zwiedzanie Egiptu połączone z rejsem po Nilu.

Na wyciecze Poirot poznaje młodych ludzi w dosyć nietypowym układzie. Jest Linette Ridgeway, a w zasadzie już Doyle - świeżo poślubiona małżonka Simona Doyle. Nie jest to jednak zwykła para - Linette jest jedną z najbogatszych kobiet Anglii, a Simon jest spłukany. Ale to co czyni ich małżeństwo innym to fakt, że jeszcze niedawno Simon był narzeczonym Jacqueline de Bellefort, a ta była najlepszą przyjaciółką Linette. Oszalała z zazdrości i miłości Jackie postanawia śledzić młodą parę i podąża za nimi w najróżniejsze zakątki świata. Ląduje z nimi na tym samym statku rejsowym i tu akcja zdecydowanie nabiera rumieńców, a czytelnik może spodziewać się przyspieszonego oddechu.

Jeszcze przed rejsem Jackie zwierza się Poirotowi, że marzy o tym by usunąć Linette, mało z tym pokazuje mu pistolet, którym mogłaby tego dokonać. Poirot ostrzega ją przed takim myśleniem i mówi, że zaczyna kroczyć bardzo niebezpieczną ścieżką. Na statku Linette ginie i to dokładnie tak jak mówiła o tym strasznym czynie Jacqueline. Giną również jej niezwykle wartościowe perły. Jakim zatem zdziwieniem staje się fakt, że właśnie najbardziej podejrzana ma absolutnie doskonałe alibi i świadków, którzy wykluczają jej udział w zbrodni. Wkrótce okazuje się, że śmierć Linette jest na rękę więcej niż jednej osobie. Na dodatek ktoś jednak widział co się stało i Poirot bezradnie patrzy jak kolejni świadkowie zostają eliminowani. W towarzystwie pułkownika Race, który w rejs udaje się z własną misją i otoczony barwnym towarzystwem Herkules przystępuje do metodycznego i jak to zwykle w jego przypadku niezwykle skutecznego działania.



Filmowo po raz kolejny miałam okazję obejrzeć dwie ekranizacje:

"Śmierć na Nilu"
1978, reż. John Guillermin
Herkules Poirot w Kairze
Pierwszą z nich była wersja z Peterem Ustinovem jako Poirotem - nota bene to pierwszy z sześciu film nakręcony z nim w roli mojego ulubionego detektywa.

Kilka osób występujących w powieści pominęto i lekko fabułę zmieniono co w żadnym wypadku nie wpłynęło na przyjemność oglądania. Tym bardziej, że obsada była iście gwiazdorska, bo możemy wśród pasażerów rejsu spotkać Bette Davis czy Mię Farrow.


Kolejna ekranizacja to David Suchet i jego Poirot:

Pan Fergusson, doktor Bessner, Cornelia Robson, Herkules Poirot, Rosalie Ottebourne, Pani Allerton
Ponownie kilka postaci występujących w książce na tą ekranizację się nie załapało :). Wątek Tima i Rosalii został przedstawiony w sposób hm... sugerujący inne układy niż pisała o tym Christie. Niemniej jednak Poirot był czarujący, widoki przepiękne  - aż mi się podróżowania zachciało!

A historia, na której oparła swą powieść Christie jest zapewne stara jak świat - miłość tak ogromna, że nie istnieją dla niej żadne, ale to żadne granice. Jest też ukazany problem alkoholowy, kleptomania, fascynacja socjalistycznymi ideami. Jak zwykle pisarka wykazała się wielką wnikliwością i doskonałym zmysłem obserwacji.

Wyzwania: Na tropie AgathyPod hasłemPrzeczytam tyle ile mam wzrostu.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Małgorzata Musierowicz "Kalamburka"

Małgorzata Musierowicz
"Kalamburka"
288 stron
To inna niż wszystkie część Jeżycjady, opowiada bowiem nie kolejne losy rodziny Borejków i jej najbliższych, ale zabiera nas w podróż w czasie. Przenosi nas do Polski jeszcze przed II wojną światową, gdzie możemy być świadkami narodzin Melanii - czyli znanej nam Mili - mamy Borejków, ukochanej żony Ignacego.

W tej części poznajemy też historię Gizelii Kalemby, która stała się dla Meli mamą w czasie, gdy ta straciła oboje rodziców. Gizela to osoba twardo stąpająca po ziemi, nie pozwalająca sobie na chwile słabości, niezwykle zaradna i mająca na celu wyłącznie dobro Mili.

Piękny wątek to ten opowiadający o miłości Mili i Ignacego. Dowiadujemy się jak poznali się jako dzieci, jak potem ich drogi się zeszły gdy już byli starsi. Jesteśmy świadkiem jak się w sobie zakochują i postanawiają stworzyć własny dom. Ach i w końcu dowiadujemy się jak Borejkowie wylądowali na Roosevelta 5 i co też takiego Mila skrupulatnie pisze w rozlicznych zeszytach :).

Bardzo mnie wzruszyła ta książka. Czytelnik może być świadkiem zmian jakie zachodziły w kraju na przestrzeni lat, to piękne świadectwo historii i przemian z jakimi musieli sobie radzić wtedy ludzie. To również wzruszająca opowieść o wartościach, które nie zmieniają się wraz z upływem czasu.

Wyzwania: Polacy nie gęsi...Czas na JeżycjadęZ półki 2014Przeczytam tyle ile mam wzrostuCzytam opasłe tomiska.