niedziela, 2 listopada 2014

Erica Spindler "Spełnione życzenia"

Erica Spindler
"Spełnione życzenia"
174 strony
Gdzieś wyczytałam, że Erica Spindler pisze dobre thrillery (o to ja lubię) z lekką domieszką romansu (zupełnie mi to nie przeszkadza) i generalnie dobrze się ją czyta. Postanowiłam sprawdzić i ja czy tak się sprawa ma. Nie, nie spojrzałam wcześniej na okładkę, bo czytałam na Kindelku i jakoś nie zwracam na to uwagi. Tym bardziej nie zawracałam sobie głowy opisem książki, bo zazwyczaj z nich nie korzystam, a nawet jeśli kiedyś się na niego natknęłam jestem pewna, że natychmiast mi z głowy wyparował. Może gdybym wcześniej spojrzała.... (tu się turlam ze śmiechu po podłodze, doprawdy taka okładka, taka?).

Ta książka jest poniekąd niebywała, tu bohater męski ma zęby perliste, a damska heroina włosy jedwabiste, podobnie jak i szlafrok. Wszystko dzieje się na wybrzeżu i wszędzie zawiewa morska bryza. Bo Madi i Lance zaczęli razem pracować w fundacji ratującej żółwie morskie. I to by było na tyle.

Czytałam i czytałam i czekałam na ten thriller i dobrnęłam do końca lektury. Postanowiłam dopuścić do głosu osławione i wychwalane pod niebiosa przez samego Herkulesa Poirota szare komórki i oto do jakiego wniosku doszłam - o matko i córko jaki to romans w czystej postaci.

Harlequin doskonały i nic więcej. Żadnej sensacji - może jedynie moje lekkie zatroskanie gdy główny bohater miota się niebywale czy kochać czy nie i sprawia wrażenie, że ma poważne problemy z pamięcią bo raz chce, a zaraz potem oburzony nie chce nic. Nie pamiętam czy kiedykolwiek w życiu przeczytałam jakąś książkę, w której główna para zmienia zdanie co stronę... :).
Ale w sumie bawiłam się wybornie podczas lektury, bo z tego co pamiętam ostatnio w łapkach miałam lekturę o podobnej tematyce bodajże w ubiegłym wieku.

Erica Spindler
Sprawdziłam zatem w ogólnodostępnych źródłach informacje i jak byk wszędzie stoi że pani Erica Spindler urodzona w Chicago, ukończyła kierunek sztuk wizualnych i potem dopadło ją przeziębienie. Jak większość ludzi w trakcie choroby sięga po lekturę tak i stało się w jej przypadku, dorwała romans, przeczytała, zachwyciła się i postanowiła sama napisać swój. I tak się zaczęło.
Stąd może początki jej twórczości to takie romanse w najczystszej postaci, a te wątki thrillerowe pojawiły się poźniej. Mam zamiar się przekonać i dać autorce jeszcze jedną szansę, choć w przeczytanej lekturze stwierdzenie "uczesana w zabawny kok" ukazuje mi świat robienia fryzur w zupełnie innym świetle :).

Wyzwania: Pod hasłemGrunt to okładkaCzytam literaturę amerykańskąPrzeczytam tyle ile mam wzrostu.

1 komentarz:

  1. Rozbawiła mnie Twoja recenzja, a autorkę znam z całkiem dobrych powieści sensacyjnych, więc tym bardziej się ubawiłam :)

    OdpowiedzUsuń